I stało się. Kręgosłup warszawskiego transportu publicznego został
na 3 tygodnie poszatkowany. Na wyłączonym odcinku puszczono komunikację
zastępczą i naiwnie sądzono, że to wystarczy.
Chaos zapanował w Centrum przeogromny! Oczywiście ku
zaskoczeniu decydentów, co to tramwaj tylko z okna widzieli, o przemieszczaniu
się nim nie wspomnę. Śmiem twierdzić, że planu miasta też specjalnie nie
znają. Bo przecież to takie dziwne, że ludzie zamiast przesiadać się po 5 razy,
wybrali alternatywę, czyli równoległe arterie. Tym samym tramwaje na Jana Pawła
wypełniły się po brzegi. Kto by pomyślał?! Autobusy na Nowym Świecie też zaczęły
pękać w szwach. Jak to możliwe??!! A wystarczyło zapytać kilku pracowników,
którzy korzystają z uroków warszawskiej komunikacji i na pewno przewidzieliby
więcej, niż autorzy istniejącego zamieszania.
A teraz ćwiczenie na giętkość umysłu: jakby to było, gdyby
tej jedynej linii metra w ogóle nie było?!! Ja też nie potrafię sobie tego wyobrazić, więc trzymam kciuki, żeby budowa drugiej trwała odrobinę krócej niż 25 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz