niedziela, 11 listopada 2012

Joan Miró i ja




Barcelona’s Head autorstwa
Roya Lichtensteina w Port Vell,
przedstawia (podobno) twarz kobiety

Już dawno doszłam do wniosku, że tzw. sztuka współczesna do mnie nie przemawia. Jednak wychodzę z założenia, że warto mieć własne zdanie, więc oczywiście, jeśli mam okazję, to zaglądam do przybytków prezentujących rozmaite zbiory.

Interesującym przeżyciem była np. wizyta w Muzeum Królowej Zofii w Madrycie, które gości dzieła m.in. Picassa i Dalego. Ale autorem, który utkwił mi w pamięci był Joan Miró. Stojąc przed jednym z jego obrazów, prezentujących czarną kropkę, niebieską kropkę, czerwoną kropkę, czarną kreskę i pęk czarnych prostych na olbrzymim, białym tle, zastanawiałam się, czy ja też bym tak potrafiła i w jakim muzeum mogłyby zawisnąć moje dzieła. Płótno miało tytuł ‘Pejzaż’ i dociekliwym polecam własną analizę >>>>Museo Reina Sofia

Gdy więc przeczytałam, że w Barcelonie znajduje się miejsce poświęcone twórczości tego katalońskiego artysty, stwierdziłam, że koniecznie muszę tam pójść. Przekonałam Vicky i Cristinę, że skoro to taki wielki i uznany twórca, to warto zapłacić 10 euro, żeby potem móc powiedzieć, że się było, widziało i dlatego ma się opinię na ten temat, zamiast powtarzać cudze. Fundació Joan Miró mieści się w interesującym budynku projektu Josepha Luisa Serta na wzgórzu Monjuic i prezentuje kilkaset prac artysty. Zdania na temat sztuki współczesnej nie zmieniłam, ale nie mogę powiedzieć, że 10 euro zostało zmarnowane, gdyż dokonałam 2 odkryć.

Po pierwsze zrozumiałam skąd się wzięło logo Tourespaña (instytucja rządowa promująca atrakcje turystyczne Hiszpanii), a także charakterystyczne motywy dziecinnych obrazków na licznych pamiątkach z Barcelony.
Po drugie i ważniejsze, że pani od plastyki w podstawówce nie znała się na sztuce współczesnej, chociaż była ‘panią od plastyki’. Już nie pamiętam, w której klasie mieliśmy narysować coś pt. Cuda i dziwy. Ja byłam na świeżo po wycieczce do Paryża i zainspirowałam się fantastycznymi formami pewnej rzeźby na La Defence. Jakież było moje zdumienie, kiedy miniaturę tej rzeźby zobaczyłam 20 lat później zwiedzając wystawę Miró. Ale wygląda na to, że nauczycielka nie poznała się na moim ‘dziele’, a z rysunku dostałam 4+ :-(

Niestety, nie posiadam własnych zdjęć wspomnianej rzeźby, więc aby nie naruszać praw autorskich załączam link do wyników wyszukiwania w ‘googlach’ >>> Joan Miró na La Defence w Paryżu

1 komentarz:

  1. Jestem pod wrażeniem rysunku. Pani od plastyki zdecydowanie nie popisała się :[

    OdpowiedzUsuń