poniedziałek, 27 lutego 2012

Hawaje jakich nie znamy


Poszłam wczoraj do kina. Nie jestem wytrawnym kinomanem i nie wiem, czy George Clooney zasłużył na Oskara czy też nie. Sam film może też nie powala na kolana, ale Oskar za scenariusz jest. To co najbardziej zwróciło moją uwagę to Hawaje pokazane na ekranie.
Rozczaruje się ten, kto spodziewa się widoków prosto z turystycznych folderów. Wiecznie pochmurne, czasami deszczowe, z chwilowymi przebłyskami słońca. Zamiast bajecznych hoteli z turkusowymi basenami widzimy dużą metropolię ze szklanymi wieżowcami. Zabieg zapewne celowy, bo świetnie podkreślił nastrój filmu, który do radosnych nie należy. Ale jest jedno ujęcie pokazujące kawałek dziewiczej ziemi. Aż trudno uwierzyć, że na zawłaszczonych przez turystów Hawajach można jeszcze znaleźć takie miejsce. Zielona dolina otoczona wzniesieniami nad niewielką zatoką. Fale rozbijają się na złocistej plaży. Żadnych oznak cywilizacji w zasięgu wzroku. Wyobraźnia podpowiada, że pomiędzy drzewami na pewno znajduje się mały domek wakacyjny, gdzie od razu chętnie bym się zaszyła.
I właśnie tam ma powstać wielki kompleks hotelowo – handlowo – rozrywkowy :-( Ile jeszcze takich miejsc nam pozostało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz