poniedziałek, 30 lipca 2012

Dam ci wszystko...

Cristina na Montjuïc – w tle wzgórze Tibidabo
Słowo ‘tibidabo’ po polsku brzmi co najmniej zabawnie, ale trzeba uważać, gdy się go używa, bo ktoś może je potraktować poważnie…

Nazwa najwyższego wzniesienia gór Collserola otaczających Barcelonę nawiązuje do słów Szatana wypowiedzianych do Jezusa: dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon (haec omnia tibi dabo si cadens adoraveris me). Zrozumieć je może dopiero ten, kto stanie na szczycie i spojrzy na rozpościerającą się u jego stóp Barcelonę.

Już samo dotarcie na górę dostarcza nie lada emocji, szczególnie wielbicielom zabytkowych środków transportu. Bowiem wycieczkę na Tibidabo należy koniecznie rozpocząć przejażdżką Tramvía Blau. Rozklekotane wagoniki zaczęły wozić pasażerów w 1901 r. kiedy to otwarto na górze park rozrywki. Wtedy trasa wiodła przez pola i łąki, ale tereny te szybko znalazły uznanie wśród ówczesnej burżuazji i dziś z okien tramwaju podziwiać można wspaniałe rezydencje z początku XX w.

Tramvía Blau
Tramvía Blau - wnętrze








Avinguada del Tibidabo 30


 


Fraile blanco - biały brat, rezydencja
 rodziny Roviralta z 1913 r.





Torre Ignacio
 Portabella z 1906 r.




Rezydencje na ostatnim odcinku
Avinguda del Tibidabo











 
Bazylika Sagrat Cor i Parc d’Atracciones
Kolejny odcinek trasy pokonuje się kolejką wspinającą się po zboczu – Funicular de Tibidabo wybudowaną w tym samym czasie i celu co Tramvía Blau. Oczom pasażerów po wyjściu z wagoników ukazuje się ten oto widok:

Idealna metafora przytoczonego cytatu: majestatyczna bazylika Sagrat Cor z postacią Jezusa na szczycie, którego nie powstydziliby się nawet mieszkańcy Świebodzina, a tuż obok wejście do olbrzymiego, pełnego diabelskich rozrywek Parc d’Atracciones. Wybudowane w 1899 r. wesołe miasteczko jest dzisiaj jednym z najstarszych w Europie. Niestety, moje zdjęcia nie oddają w pełni rozmiarów zjawiska :-( W pewnym oddaleniu znajduje się jeszcze trzecia charakterystyczna budowla Tibidabo – wieża telewizyjna Collserola powstała w czasie przygotowań do olimpiady w 1992 r. Zarówno wieża jak i sylwetka koscioła są widoczne z wielu punktów widokowych w mieście.

Torre de Collserola

Parc d’Atracciones




 







Ze wzgórza rozciąga się wspaniała panorama Barcelony i to głównie dla niej warto pokonać trasę na szczyt. Gdyby Szatan do mnie powiedział: dam ci to wszystko… hm, nie wiem czy zdołałabym się oprzeć :-)

Panorama Barcelony

sobota, 28 lipca 2012

Zamaskowani wojownicy na dachu domu w spokojnej Barcelonie


Latarnio-ławki wzdłuż
Paseig de Gracia projektu
Pere Falquésa, dziś służą
zmęczonym turystom

Na zakończenie opowieści o dziełach Gaudiego w Barcelonie zostawiłam ostatni jego świecki projekt.

Casa Milá od początku wzbudzał kontrowersje swoim wyglądem, a często wręcz kpiny. Jeszcze zanim ukończono budowę przylgnęła do niego nazwa La Pedrera, czyli kamieniołom, bo według niektórych tak właśnie wyglądał. I faktycznie fasada budynku przypomina trochę skałę z wydrążonymi otworami na okna. Podobno w całej kamienicy nie ma ani jednego kąta prostego. Wśród nowatorskich rozwiązań należy koniecznie wymienić pierwszy podziemny garaż w Barcelonie oraz możliwość zaprojektowania rozkładu pomieszczeń w mieszkaniach poprzez dowolne ustawianie ścian.

Fasada Casa Milá
Jednak najbardziej znanym obrazkiem z Casa Milá są postacie i figury z sinusoidalnego, wielopoziomowego tarasu na dachu.

Niezwykły park rzeźby na dachu - Gaudi ukrył w nich windę, kominy, wyloty szybów wentylacyjnych

Zielone 'trencadis' to podobno
 rozbite butelki po szampanie
z dnia inauguracji budynku
Niektóry kominy przywodzą na myśl
zamaskowanych wojowników z licznych
filmów przygodowych











W trakcie budowy Gaudi pokłócił się z inwestorem i swojego honorarium dochodził później w sądzie. Od tamtej pory nie zaprojektował już nic, poza kolejnymi detalami Sagrada Familia, której to konstrukcji w całości poświęcił się do końca swoich dni. 

niedziela, 22 lipca 2012

Katedry w Barcelonie


Nigdy nie bywam tak często w kościele, jak podczas urlopu. Chociaż z religijnością to nie ma nic wspólnego. W dzieciństwie babcia prowadzała mnie w niedziele na msze, żeby wyświęcić ze mnie diabła :-) Nie muszę dodawać, że z marnym skutkiem, a uraz do tej instytucji pozostał mi do dziś.

Fasada katedry
Wyjątkiem są wakacje, bo tak się akurat składa, że projektowane przez mistrzów swoich epok, sponsorowane przez możnych dawnych czasów, oszczędzane przez zawieruchy historii, kościoły stają się perłami architektury chętnie odwiedzanymi nawet przez tą mniej religijną rzeszę turystów.

Nawa główna
Apsyda
Spacerując po Barri Gótic nie sposób się nie natknąć na Katedrę Świętej Eulalii. Wspaniały przykład architektury gotyckiej z XIII i XIV w., z imponującą fasadą, chociaż ta powstała dopiero pod koniec XIX w., to zgodnie z pierwotnym projektem oraz uroczym krużgankiem, gdzie dla upamiętnienia trzynastoletniej patronki mieszka stadko 13stu białych gęsi, które chętnie pozują do zdjęć. Warto pamiętać, że jest to jedyny kościół w Barcelonie, który ma prawo nazywać się ‘katedrą’, jako że jest siedzibą archidiecezji barcelońskiej.

Santa Maria del Mar w świetle ulicy
de l'Argenteria
Fasada
Do pewnego zamieszania w tej kwestii przyłożył się Ildefonso Falcones, który popełnił dzieło ‘Katedra w Barcelonie’. Przez kilkaset stron śledzimy losy niejakiego Arnau Estanyol, dla których tło stanowi budowa kościoła Santa Maria del Mar w dzielnicy La Ribera. Powstawała mniej więcej w tym samym czasie co wspomniana wcześniej katedra św. Eulalii, aczkolwiek w błyskawicznym jak na owe czasy tempie bo ‘zaledwie’ w 55 lat. Inicjatorem jej budowy był sam król Jamie II, a duży wkład wnieśli mieszkańcy La Libery - kupcy czternastowiecznej Barcelony, którzy stanowili o jej ówczesnej potędze. Jest to kolejny przykład gotyku katalońskiego, a dzięki temu, że pożar w 1936 r. zniszczył wszystkie barokowe dekoracje, dziś urzeka swoją prostotą.

Sagrada Familia - fasada Bożego Narodzenia
misterne rzeźbienia opowiadają historię
przyjścia na świat Jezusa. Wieże przywodzą
na myśl kolby kukurydzy.
Jeśli o prostocie mówimy, to na przeciwnym biegunie tego pojęcia znajduje się najbardziej znany kościół w mieście – Sagrada Familia. Świątynia Pokutna Świętej Rodziny, bo tak brzmi jej pełna nazwa, jest dziełem życia Antonio Gaudiego, który po pewnym czasie poświęcił się tylko i wyłącznie tej jednej budowie, i nawet zamieszkał na jej terenie. Wznoszenie kościoła rozpoczęto w 1882 i trwa do dziś. W całości finansowana jest z prywatnych datków wiernych. Po tym jak Gaudi zmienił kompletnie pierwotny projekt, każdy kawałek wznoszonej budowli stał się starannie zaplanowanym elementem całości, nawiązującym do form występujących w przyrodzie i niesie ze sobą przemyślaną symbolikę religijną. I żadne słowa tego nie wyrażą. To po prostu trzeba zobaczyć.






Bryła świątyni
w obecnym stanie.
Aż trudno uwierzyć,
że brakuje tu jeszcze
fasady głównej.
Fasada Męki Pańskiej -
opowiada drogę krzyżową
oraz śmierć i 
zmartwychwstanie
Chrystusa.
Wnętrze kościoła - 
kolumny
naśladujące konary 
drzew.










środa, 18 lipca 2012

Wieczorne życie fontann


Wczorajsze spotkanie z koleżanką, która podziela mój zachwyt Barceloną, zachęciły mnie do dalszych wynurzeń. I specjalnie dla niej, dzisiaj będzie o fontannach.

Jak się okazuje, każde szanujące się miasto musi mieć swoją atrakcję z cyklu ‘światło i dźwięk’. Nawet Warszawa od zeszłego roku może się pochwalić podświetlanymi fontannami z pokazem multimedialnym. Tego akurat jeszcze nie widziałam, ale za to miałam okazję obejrzeć całe mnóstwo innych.



W Barcelonie show odbywa się u stóp monumentalnego Palacio Nacional na wzgórzu Montjuïc, w pobliżu Plaça d’Espanya. Jest to istotne o tyle, że przy placu tym mieści się jedno z największych centrów handlowych w mieście. I myli się ten, kto spodziewa się czegoś oszałamiającego na miarę Złotych Tarasów. Nieduży dom handlowy, ot co :-( Tyle, że w niezwykłym miejscu, bo w dawnej arenie walk byków.

Vicky i Cristina koniecznie chciały zrobić użytek z 22 euro zaoszczędzonych wcześniej tego dnia na wejściówce na Camp Nou i przed wieczornym pokazem kolorowych fontann udałyśmy się do Las Arenas. One buszowały po sklepach, a ja sprawdzałam taras widokowy na ostatnim piętrze. I chyba mogę stwierdzić, że moje ‘łowy’ okazały się owocniejsze :-) Dziewczyny były wyraźnie rozczarowane, ale w kieszeniach zostało im po 22 euro.



Kolorowe show w takt muzyki przyciąga tłumy. Korek zaczął się już godzinę wcześniej. Na szczęście spektakl powtarzany jest kilka razy jednego wieczoru, więc odczekałyśmy aż się tłok wokół fontanny rozluźni i zajęłyśmy strategiczne pozycje z dobrym widokiem. I nie wiem czy to ta atmosfera, czy wypita chwilę wcześniej butelka Cavy, ale bawiłyśmy się świetnie :-) Powiedziałabym, że dużo lepiej niż reszta towarzystwa. Ale to niestety byłe miłe przykrego początki, bo tym pokazem rozpoczęłyśmy ostatni nasz wieczór w Barcelonie.
 









 

poniedziałek, 16 lipca 2012

Sangría i witaminy



Po intensywnym zwiedzaniu takie przerwy to sama przyjemność. A jak się jest w Hiszpanii, to co się pije do obiadu zamiast kompotu? Oczywiście Sangríę. I oczywiście nie tylko do obiadu. Serwowana z lodem i mnóstwem owoców – mmmm pycha!
 










I tak pod parasolami w Parku Güell podziwiałyśmy krajobraz i zbierałyśmy siły na dalszą część dnia, starając się zapomnieć jak godzinę wcześniej dałyśmy się oszwabić w barze z kanapkami koło Sagrady Familii. Słońce przygrzewało, sangria na stole – słodkie lenistwo w upalne popołudnie. Powoli zbierałyśmy się do wyjścia, a kieliszek Cristiny wciąż był pełen.
- Kończ i idziemy – powiedziałam.
- Ja już nie chcę… – odparła Cristina. Na co Viki:
- Pij, pij, owoce są zdrowe.
Bo przecież to właśnie owoce są w tym wszystkim najważniejsze ;-)



niedziela, 1 lipca 2012

Gaudi & Güell, Spółka bez ograniczeń


Ciekawe jak potoczyłyby się losy Gaudiego, gdyby nie spotkanie z Eusebim Güellem – najbogatszym człowiekiem ówczesnej Barcelony. To dla niego architekt wykonał szereg prac, które przyniosły mu sławę i uznanie. Część dzieł znajduje się poza miastem, ale na szczęście te pozostałe możemy podziwiać w Barcelonie.

Wejście do pałacu
Palau Güell w dzielnicy El Raval był siedzibą licznej rodziny Güellów przez ponad 40 lat. Funkcjonalny, przestronny i bardzo nowoczesny jak na ówczesne czasy, ujawnił dziwne zamiłowanie Gaudiego do fantazyjnych kominów. 




Wnętrza
Centralny hol
System żaluzji

Wieżyczka na dachu
Kominy

Schody prowadzące do parku
Domek dozorcy
Projekt znany dzisiaj na całym świecie - Park Güell, na początku XX w. okazał się klapą. Na obrzeżach miasta miało powstać ekskluzywne osiedle ok. 60 domów, ukrytych pośród bujnej roślinności, harmonizujących z naturą. Centralny plac, gdzie spotykać mieli się mieszkańcy, wzorowany był na antycznej agorze. Otacza go podobno najdłuższa na świecie ławka – 110 m. falistego siedziska mieniącego się różnokolorową mozaiką. Niestety, zainteresowanie nieruchomościami nie było aż tak duże, jakiego oczekiwano, żeby nie powiedzieć żadne. Powstały tylko zabudowania gospodarcze i 2 domy. W jednym zamieszkał Güell, w drugim Gaudi. Chyba panowie nie trafili z pomysłem w tamte czasy, bo teraz prawdopodobnie odnieśli by wielki sukces ;-) W 1922 r. miasto odkupiło teren i urządziło park, dziś tłumie odwiedzany przez barcelończyków i turystów.
 
110-metrowa ławka
Domek administracji
Fantazyjne formy w parku

Brama wjazdowa z motywem smoka


















Finca Güell, kolejna posiadłość należąca do Eusebiego upiększona dziełami architekta, znajdowała się wtedy na przedmieściach. Słynna brama z kutego żelaza z motywem smoka to bardzo charakterystyczny obrazek z Barcelony.

Podobno kiedyś Gaudi powiedział: czasem wydaje mi się, że jesteśmy jedynymi, którym podoba się ta architektura. Na co Güell odparł: twoja architektura mi się nie podoba, ja ją szanuję. Przyjaźń Gaudiego i Güella trwała ponad 35 lat, aż do śmierci tego drugiego.