Należę do wąskiego grona osób, które nigdy nie weszły na
serwis pudelek.pl. Aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że nie znam hitów z życia
naszych lokalnych gwiazd, czy raczej tzw. celebrytów (w świetle poprzedniego
posta, dodam, że mój słownik w edytorze tekstów nie zna tego słowa, jednak
muszę go użyć, gdyż nie ma innego, lepiej oddającego to zjawisko).

Wracając do pań: okazuje się, że lansują się ostatnio na łamach
prasy kolorowej i programów rozrywkowych. Samo wrzucenie w Google nazwiska
pozwala ocenić skalę zjawiska. Dorobiły się już nawet pieszczotliwej ksywki – Grycanki.
Gdzieś mignął mi też artykuł, w którym ktoś podjął się wyceny szumu w mediach,
jaki powstał wokół nazwiska, a co za tym idzie marki znanych i lubianych lodów.
Ale w tym słodkim deserze jest też niestety i przysłowiowa garstka dziegciu. I
to wcale nie dla autorek całego zamieszania.
Otóż jak się okazuje, to wdzięczenie się do kamer ma bezpośrednie przełożenie
na spadek zainteresowania lodami Grycan. A warto tu nadmienić, że panie Grycan z lodami
pana Grycan, poza nazwiskiem, nic wspólnego nie mają.
I jak tak popatrzyłam, posłuchałam i poczytałam to
uroczyście oświadczam, że od jutra zaczynam lody Grycan kupować. Tak z czystego
współczucia dla pana Zbigniewa, któremu rodzina w tym smacznym interesie, w
sposób bardzo niesmaczny bruździć zaczęła. I wszystkich namawiam do tego
samego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz